![]() |
źródło |
O tym, że jestem wielką fanką maseczek do twarzy pisałam nie
raz. Lubię tworzyć sama swoje domowe mikstury ale również często sięgam po
gotowe już produkty. Gdy nie mam dużo czasu i nie mogę przygotować maseczki
sama, prawda jest taka, że z niektórych składników samemu w domu trudno zrobić maseczkę a czasami to nawet niemożliwe, wtedy
zbawienne są gotowe produkty.
Jednym z rodzajów maseczek, które najczęściej nakładam na
twarz gdy leżę w wannie są „sheet mask”, czyli maseczki wykonane z bawełny i
nasączone odżywczymi składnikami.
Używałam maseczek takich firm jak: Missha, Skin Food, Etude
House, Beauty Friends. Wszystkie wyglądają podobnie i chyba żadna z nich specjalnie
się nie wyróżniła, ze wszystkich jestem w tym samym stopniu zadowolona. Oczywiście
każda maseczka spełniała inne zadanie i robiła to dosyć dobrze. Tego typu
maseczki są bardzo popularne w Azji a wymienione przeze mnie marki pochodzą z
Korei.
Sheet mask to bardzo szybki i prosty sposób na piękną skórę,
nie musimy bawić się w żadne mazidła, otwieramy opakowanie, rozkładamy bawełniany
płat i nakładamy na twarz, wystarczy po 15-20 minutach zdjąć go z twarzy i
cieszyć się piękną cerą.
Wybór maseczek jest naprawdę duży. Każda z Was znajdzie
odpowiednią dla siebie. Poniżej przedstawiam Wam maseczki Missha z serii Pure Source czyli czyste źródło.
Dzisiaj dopieszczę moją twarz maseczką marki Missha z
ekstraktem z pereł.
MISSHA Pure Source Sheet Mask – Pearl
Słowo producenta:
Maseczka wykonana ze 100% czystej bawełny, nasączona
ekstraktem z pereł. Ma za zadanie rozświetlić skórę, odżywić, wygładzić a
ponadto dodaje jej blasku.
Moja opinia:
Stosując już od dłuższego czasu tego typu maseczki muszę na
wstępie przyznać, że nie zauważyłam większej różnicy w działaniu pomiędzy różnymi
maseczkami tego typu. Rezultaty są widoczne i lubię szybkie efekty, które daje
stosowanie bawełnianych masek ale według mnie wszystkie dają ten sam bądź zbliżony efekt.
Skóra po zastosowaniu maseczki Misshy jest gładka, niezwykle miękka, zaczerwienienia znikają a skóra jest odprężona. Wyraźnego
rozświetlenia nie zauważyłam ale nie liczyłam na skórę mieniącą się jak
perły.
Wielkim plusem jest naprawdę porządne nasączenie maseczki.
Po wyjęciu jej z opakowania nadal znajduje się w nim sporo esencji, którą
nakładam na szyję i dekolt. Maskę nakładam na twarz na około 20 minut następnie
wycieram nią całą twarz, szyję, dekolt.
Maseczka z pereł jest bezzapachowa, mój nos nic nie
wyczuwa. To co ją wyróżnia od innych masek, które stosowałam to uczucie
delikatnego chłodu na twarzy. Idealnie dopasowuje się do kształtu twarzy,
dobrze przylega a esencja nie spływa, nie klei się. Po zdjęciu takiej maseczki nie
aplikuję nic na twarz przez co najmniej godzinę do dwóch, następnie stosuję
krem.
Polecam tego typu maseczki szczególnie leniuchom, którzy nie
lubią pobrudzić sobie rąk. Ekspresowy sposób na poprawę kondycji naszej
skóry. Szybko i bez bólu.
Maseczkę kupiłam na EBAY, za 3 maseczki zapłaciłam 5$ czyli
około 16zł.
Używacie bawełnianych maseczek? Jeżeli tak czekam na Wasze opinie i spostrzeżenia.
Na koniec najnowsza piosenka Lany, której mogę słuchać cały czas, totalnie mną zawładnęła.
Na koniec najnowsza piosenka Lany, której mogę słuchać cały czas, totalnie mną zawładnęła.
kupujesz na polskim ebay czy innym
OdpowiedzUsuńWchodzę albo przez stronę ebay.com lub ebay.pl nie ma to większej różnicy. W zakładce "wyszukiwanie zaawansowane" w opcji "lokalizacja" wybieram produkty znajdujące się w Korei Południowej, jeżeli chcę zamówić coś z innych krajów wybieram inne państwo. Wszystkie Ebaye są połączone, nie ważne na którym ma się założone konto.
UsuńNie musisz wpisywać kraju. Jak w wyszukiwarce na ebay.com wpiszesz szukany produkt to pokazuje Ci wszystkie dostępne.
UsuńOczywiście, że nie trzeba wpisywać kraju ale minusem jest to, że wtedy w wynikach otrzymujemy zbiórkę produktów z całego świata, w tym z Chin (gdzie roi się od podróbek) A ja chcę dostać produkt z konkretnego miejsca, najczęściej z Korei, gwarantuje mi to oryginalność produktu, przy odpowiednim wyborze sprzedawcy.
UsuńOstatnio polubiłam się z bawełnianymi maseczkami Vanedo, kupuję 7 maseczek za 16 zł:) podobnie jak Ty nie widzę spektakularnej różnicy pomiędzy różnymi wariantami tych masek, choć zdecydowanie najlepsze efekty zauważyłam po masce Vanedo Mugwort. Ogólnie po ich użyciu skóra jest zawsze rozświetlona, wygląda na zdrową i wypoczętą. Znowu podobnie jak Ty esencję nakładam też na szyję i dekolt. Obecnie nakładam bawełnianą maskę przynajmniej raz w tygodniu i jestem zadowolona z efektów, zadowolony jest również mój wewnętrzny leń, który nie lubi zmywania maseczek:)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że jak pierwszy raz nałożyłam taki bawełniany płat na twarz i zobaczyłam się w lustrze!!!! to przed oczami stanął mi Hanibal Lecter z "Milczenia owiec"!!!!
Mi narzeczony zawsze mówi, że wyglądam jak w masce z "Piły" hehe:) Vanedo beauty friends bardzo lubię i też mam je w swoim zapasie moim ulubieńcem jest ich cytrynowa maska:) Dla leniuchów chyba najlepsze rozwiązanie:)
Usuńbuźka!
zgadzam się z narzeczonym :D przerażająca forma maseczki ;)
Usuń;)
UsuńW Chinach niekoniecznie muszą to być podróbki, zależy od sprzedawcy. Ale w przypadku Chin rzeczywiście lepiej nie kupować na ebay tylko np. na Sasa.com, to coś jakby sieć drogerii (jak u nas Rossmann) i mają również sklep internetowy zdaje się wysyłający z HK. Tam wszystko działa legalnie i podróbek nie ma, wydaje mi się, że nawet lepiej zamawiać tam, niż pojedyncze produkty od różnych sprzedawców - wychodzi taniej. Ale jeśli zamawiamy jedną-dwie rzeczy to faktycznie prościej zamówić prosto z Korei.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie muszą być podróbki, tak nie napisałam, ale produkty, które są produkowane w Korei jednak pewniej jest kupować właśnie tam. Nie każdy musi się ze mną zgadzać ale mi mój sposób zakupów koreańskich kosmetyków odpowiada i jestem spokojna. Poza tym lubię ebay;)
UsuńNigdy nie zamawiałam na stronie sasa, muszę bliżej przyjrzeć się tej stronie, fajnie, że o niej napisałaś. Choć jak do tej pory ebay mi w zupełności wystarcza, no i czasem siostra coś dla mnie przywiezie:)
buźka
Widziałam ostatnio takie "sheet mask" w Hebe, chyba pochodziły z Chin albo Korei, ale jedna sztuka kosztowała 17 zł i uznałam, że to za dużo. Chociaż chyba następnym razem przy zamawianiu przez ebaya dorzucę jakąś sheet mask i zobaczymy jak u mnie się sprawdzi. Wiem też, że niektóre dziewczyny nasączają waciki jakąś emulsją i kłada na twarz i podobno ma to zbliżone działanie do takich właśnie masek.
OdpowiedzUsuńU mnie nie ma Hebe:( Troszkę dużo sobie liczą ale też niektóre azjatyckie sheet maski są bardzo drogie. Nie słyszałam o tym sposobie nasączania wacików...ciekawe ale już wtedy robi się z tego mała zabawa. Jak mam zabierać się za robienie mikstury to wtedy robię ją w postaci papki którą nakładam na twarz.
Usuńbuźka
Tej maski wcześniej nie znałam ale kusisz mnie nią! ;) a miałam oszczędzać..
OdpowiedzUsuń:) Cena nie jest aż tak wysoka...Ja sobie cały czas powtarzam: OSZCZĘDZAJ!
UsuńTe maseczki mają podobne działanie ze względu na to, że głównymi składnikami są w nich zwykle woda i gliceryna, a substancje aktywne są w ułamkach procentów. Mimo tego też je lubię. Szkoda, że w PL są zwykle dość drogie, na Tajwanie koszt to ok. 20 zl za dziesięć masek. :)
OdpowiedzUsuńTak zgadzam się:)
Usuńbuźka
Ja z azjatyckich sheet-mask jestem przywiązana do koreańskiej marki Pure Smile, która niestety jest dostępna tylko na japońskim rynku (a co za tym idzie w japońskich sklepach). I przy nich widzę różnicę w zależności od rodzaju: owocowe mocno rozjaśniają i oczywiście nawilżają, aloesowe/miodowe koją skórę, jest miękka i odżywiona. Testuję też inne, ale jak na razie żadna z rozsądnego poziomu cenowego nie umywa się do Pure Smile... Do tego np. Faceshop był bardzo marnie nasączony... Ale Misshy jeszcze nie próbowałam, może się skuszę :-)
OdpowiedzUsuńO, dobrze trafiłam! Cześć Patrycja! Ja jestem apostołką azjatyckich zdobyczy kosmetologii! Tak jak kur-chan, własnie też kupuję pure smile są tanie i odświeżające. Za jakieś 3-9 złotych/sztuka, ale zależy od promocji. Tylko też kupowałam w Tokio, chociaż pisze na nich, że są zrobione w Korei. Ale polecam :) A propos różnic, to właśnie szczególnie lubię perłową, Patrycja! Według mnie widać - czasowe - efekty rozjaśniania :) W ogóle uwielbiam wszystkie wybielające kosmetyki, ale lepsze efekty widzę po tych w kremie/mleczku. Dlatego przy okazji, powiedzcie, jakie wybielające serie z tych dostępnych w Japonii polecacie? Bo ja znam i kupuję na razie tylko Shiseido. Te wybielające z Shiseido Hada Senka jest strzałem w 10, dobra i tania (dałam jakieś 30 zł za mleczko na promocji), ale jednak chciałabym poeksperymentować ;) Tylko nie mówcie, że te wybielające Kanebo, bo ostatnio w wiadomościach mówili, że wypaliło ludziom skórę, to trochę sie ich boję.. ;/
OdpowiedzUsuń